Maskujemy się i godzinami czekamy na „ten moment”. Nie zawsze się udaje
Przeglądając zdjęcia dzikiej przyrody, wielokrotnie możemy się zastanawiać, jak powstają kadry, na których natura odkrywa swoje najbardziej skryte tajemnice. Czy zawsze bywa tak, że fotograf wychodzi w teren, przypadkiem trafia na ciekawą sytuację i szczęśliwym zbiegiem okoliczności robi wymarzone ujęcie? Nie zawsze bywa tak kolorowo. Najczęściej szczęśliwemu trafowi towarzyszą dziesiątki godzin spędzonych na obserwacjach i kolejne dziesiątki godzin oczekiwania na ten jeden właściwy moment.
Otaczający nas świat dzikiej przyrody fascynuje i zachwyca. Bliskie spotkania z naturą i podglądanie życia zwierząt to świetny sposób na odpoczynek po pracy, oderwanie się od szarej codzienności i zgiełku miasta. Nic więc dziwnego, że chcemy zatrzymać te chwile na dłużej, coraz częściej zabieramy ze sobą aparat fotograficzny i upamiętniamy na zdjęciach to, co mamy okazję zobaczyć. Wybierając się na spacer do lasu czy nad jezioro, warto mieć go pod ręką, bo nigdy nie wiadomo, co spotkamy na naszej drodze.
Oczywiście, aby zrobić interesujące zdjęcie, niekoniecznie musimy wybierać się na dalekie wyprawy do egzotycznych zakątków. Czasem, żeby znaleźć ciekawy temat, wystarczy rozejrzeć się wokół domu albo pójść do parku. Znamy wielu fotografów przyrody, którzy robią świetne zdjęcia dzikich ptaków zamieszkujących parki i tereny zielone dużych miast. I absolutnie nie chodzi tu o oswojone krzyżówki czy łabędzie. Ptasia różnorodność na zielonych wyspach terenów zurbanizowanych może zaskoczyć i dać wiele okazji do ciekawych kadrów. Wszystko zależy od naszej wyobraźni i inwencji twórczej. Tak czy inaczej, warto pamiętać, że nasze najbliższe otoczenie może być idealnym miejscem do stawiania pierwszych kroków w fotografii przyrodniczej.
Pierwsze kroki w fotografowaniu przyrody najlepiej stawiać w swoim najbliższym otoczeniu
Nieco bardziej zaawansowane zajmowanie się fotografowaniem dzikiej przyrody stawia jednak przed nami zdecydowanie większe wyzwania. Nie wystarczy samo posiadanie aparatu i umiejętność sprawnego posługiwania się nim w terenie. W tym wypadku na pierwszym miejscu koniecznie powinna znaleźć się wiedza przyrodnicza. Bez poznania biologii i zwyczajów bohaterów naszych zdjęć ciężko będzie osiągnąć sukces. Wiedza o środowisku, w jakim należy szukać poszczególnych gatunków, znajomość ich zachowania, cyklów dobowych czy rocznych, zdecydowanie ułatwiają pracę i zwiększają szansę na bliskie spotkania.
Coraz większa dostępność sprzętu fotograficznego i wspomniana na wstępie potrzeba kontaktu z dziką przyrodą sprawiają, że ta dziedzina fotografii stała się dziś dość popularna. Warto jednak pamiętać, że jedną z najważniejszych zasad fotografa przyrody jest nie szkodzić. Oczywiście nasze przebywanie w terenie niezależnie od tego, jak dyskretnie się zachowujemy, zawsze stanowi jakąś ingerencję. Ważne, aby była ona jak najmniejsza, a przyroda odwdzięczy się wieloma okazjami do niezapomnianych kadrów i obserwacji.
Jedną z najlepszych metod, aby mało inwazyjnie podpatrywać życie zwierząt, jest stanie się niewidzialnym. Idealną czapkę niewidkę w tym przypadku stanowi dobre, wtapiające się w otoczenie ukrycie. No i oczywiście znowu pojawia się pytanie, gdzie je ustawić, żeby zrobić dobre zdjęcie. W tej sytuacji z pomocą przychodzi nam znajomość zwyczajów poszczególnych gatunków i poprzedzające sesję obserwacje terenu. Warto przy okazji pamiętać, że ciągle mamy do czynienia z dziką przyrodą. Dziką i nie do końca przewidywalną.
Dobre maskowanie zwiększa szanse na ciekawe ujęcia
Nieraz zdarzało się, że znaleźliśmy dobre miejsce, na przykład rozlewisko, na które ptaki regularnie każdego dnia przylatywały na żerowisko. Na obrzeżach rozlewiska rozstawiliśmy czatownię – niewielki, dobrze zamaskowany namiocik fotograficzny, który pod osłoną krzaków nie wyróżniał się z otoczenia. Kolejne dwa dni obserwacji przez lornetkę potwierdzały słuszność wyboru – przed ukryciem roiło się od skrzydlatego towarzystwa.
W końcu nadszedł wielki dzień. Na godzinę przed świtem, w zupełnych ciemnościach ukryliśmy się w naszej czapce niewidce, cierpliwie oczekując, co przyniesie poranek. Po kilku godzinach oczekiwania w zasięgu obiektywu poza jedną czaplą, która brodziła na skraju trzcinowiska, nie pojawiło się kompletnie nic. Tego akurat poranka ptaki na stołówkę wybrały sobie zupełnie inny fragment rozlewiska. No cóż — bywa i tak. Nie poddając się, następnego poranka ponownie zasiedliśmy w naszej czatowni. Tym razem jeszcze przed wschodem słońca zaczęli zlatywać się pierwsi stołownicy. A kiedy słońce wysunęło się zza linii horyzontu i pomalowało świat pastelami, trudno było zdecydować, w którą stronę skierować obiektyw.
Jedno jest pewne – fotografowanie przyrody zapewnia całą gamę atrakcji. Od czołgania się w mokrej od rosy trawie, poprzez brodzenie w błotach i trzęsawiskach, aż po wielogodzinne tkwienie w ukryciu w mroźne zimowe poranki. Każdy gatunek, z jakim chcemy się spotkać, stanowi wyzwanie. A o ostatecznym efekcie często decyduje łut szczęścia.
Nieraz bywało, że po wejściu do ukrycia jeszcze nie zdążyliśmy wyjąć sprzętu z plecaków, a nasz główny bohater już pojawił się w spodziewanym miejscu. Często bywa również tak, że wielogodzinne cierpliwe oczekiwanie nie przynosi żadnego efektu. Albo szczyt naszych marzeń pojawia się na kilka sekund i znika. W takiej sytuacji o sukcesie decyduje refleks i spostrzegawczość.
W kategorii „zapoluj na zjawę” zdecydowanym liderem okazał się chomik. Pewnego razu zamarzyliśmy o spotkaniu z tym sympatycznym stworem. Nie pozostało więc nic innego, jak wybrać się w regiony, gdzie występuje. Z pomocą przyszedł znajomy fotograf przyrody, który od lat fotografował chomiki na swoim terenie. Od razu na wstępie zastrzegł jednak, że łatwo nie będzie i trzeba uzbroić się w dużą dawkę cierpliwości.
Dwa kolejne popołudnia nakryci siatkami maskującymi, z gałkami ocznymi przylepionymi do wizjerów aparatów, leżeliśmy więc w cierpliwym bezruchu przed norką, z której szczyt naszych marzeń miał wychylić swój wąsaty pyszczek. Bez efektu. Dopiero trzeciego dnia, tuż przed zachodem słońca z norki wysunął się najpierw ruchliwy nos, czarne paciorki oczu, a następnie cała reszta chomika. Czujnie rozejrzał się wokół siebie, powęszył, a następnie podreptał w sobie tylko znanym kierunku. Jednak dla tych kilku chwil szczęścia warto było cierpliwie trwać na posterunku.
Chomik europejski to jedno z trudniejszych wyzwań fotograficznych. Często bywa tak, że jedyne na co patrzymy przez wiele godzin, to malownicze miejsce w którym powinien się pojawić
Czasem bywa również, że w fotografii przyrodniczej zdarzają się bonusy i niespodzianki. Poranek nad rozlewiskiem. Od wczesnego świtu czaple białe i siwe pięknie pozowały, brodząc i polując tuż przed ukryciem. W pewnym momencie całe towarzystwo zerwało się i rozleciało po okolicy. Słońce było już dość wysoko, ale dawało jeszcze w miarę dobre światło, więc warto było poczekać. Choć z drugiej strony być może był to dobry moment, żeby niepostrzeżenie opuścić stanowisko i wrócić, odespać zarwaną noc. W trakcie takich właśnie rozważań tuż naprzeciw czatowni rozsunęły się trzciny i wyszła z nich sarna ze swoim młodym. Brodząc w płyciźnie, przeparadowały przed obiektywem i jak zjawy znikły wśród zieleni na drugim końcu rozlewiska. Te kilka minut zastanawiania się, co zrobić z tak pięknie rozpoczętym porankiem, zadecydowało o spotkaniu, które mogło się nie wydarzyć przy przedwczesnym opuszczeniu ukrycia.
Jeszcze inną kategorię stanowi fotografowanie ptaków podczas przelotów. Zwłaszcza gatunków, które migrując, zatrzymują się nad brzegiem Bałtyku i uzupełniają braki energetyczne na nadmorskich plażach. Często są to gatunki gniazdujące na dalekiej północy, które nie mają dużych obaw przed człowiekiem. Ich fotografowanie nie wymaga budowania ukryć ani zbytniego maskowania. Często wystarczy cierpliwie i bez ruchu poleżeć nad brzegiem morza, żeby zostać dosłownie otoczonym przez intensywnie żerujące biegusy, szlamniki i kamuszniki. Taka fotografia to całkiem przyjemna odskocznia od brodzenia w błocie i wielogodzinnych zasiadek w ciasnym namiociku.
Jedno jest pewne. To właśnie różnorodność naszych bohaterów, ich nieprzewidywalność i trud, jaki trzeba włożyć w osiągnięcie celu, sprawiają, że chce się podejmować kolejne wyzwania.
Magda Sarat i Łukasz Łukasik